Sugestia Tygodnia StartUpWoman i Mentoringu Kariery.
Dzisiejszy wpis jest wynikiem otrzymanego bardzo miłego i pełnego uznania emaila, za który serdecznie dziękuję. Jest to także temat, który od dłuższego czasu jest przedmiotem prowadzonych przeze mnie poszukiwań w literaturze fachowej oraz obserwacji.
Temat dotyczy emocji w miejscu pracy. A konkretnie, czy wypada płakać w pracy. Jak zawsze znajdziemy zwolenników oraz przeciwników. Spotkałam się w literaturze fachowej z komentarzami, że zbyt duże okazywanie emocji może być spowodowane brakiem równowagi emocjonalnej. Spotkałam się także z komentarzmi takimi, że emocje są nierozłącznym elementem budowania relacji i wpływają na ocieplenie bądź ochłodzenie naszego wizerunku. Gdzie leży prawda – zapewne gdzieć pomiędzy. Gdzie poszukiwać informacji, co robić? U StartUpWoman oczywiście.
StartUpWoman to kobieta, i to taka, która płacze, w momentach bezsilności, rozczarowania, radości, przyjemności i szczęścia. StartUpWoman to też kobieta, która wie, że nic nie wie. A jak coś wie, to od razu stara się dzielić wiedzą i inspirować. A jak czegoś nie wie, to się dowie, bo wie, że kto szuka to znajduje.
Pracuję w firmie, która była moim marzeniem jeszcze w czasach studiów. Dostałam się do działu, w jakim zawsze chciałam pracować i robiłam praktyki studenckie. Lubię swoją pracę, pracuję bardzo dużo, praca jest ciekawa i mam szanse rozwoju, pewne elementy pracy są rutynowe, a pewne wymagają ode mnie podejmowania decyzji. Mam do pewnego stopnia niezależność działania, co jest właśnie początkiem moich „zmartwień i ograniczeń, a także słabości”.
Ta niezależność jest dla mnie ważna. Wiem, że mam poczucie wpływu i widzę efekty mojej pracy. Kiedy odnoszę „sukces”, mówię sobie – udało się! i pojawiają się moje emocję, które znajdują ujście w płaczu.
Płaczę ze szczęścia, radości, jak i porażki, rozczarowania czy smutku.
Bardzo mocno przeżywam wszystkie sytuacje zawodowe. Mój szef ocenił mnie jako zbyt emocjonalną i wskazał, że moje stany emocjonalne są barierą w dalszej karierze. Bowiem, profesjonalistka powinna być silna i pozbawiona emocji.
Jestem silna, jestem dobra w tym, co robię, ale jestem też sobą. Jak zmienić to moje ja i czy zmieniać?
Według badania przeprowadzonego przez Anne Kreamer, autorkę poczytnej książki, „It’s always Personal: Emotions in the workplace” (To zawsze jest osobiste, emocje w pracy), wskazują, że powiedzenie o tym, że nie wypada płakać w pracy, czy skrywać emocje może być nieprawdziwe albo wskazywać na ograniczenie w dostępie do wiedzy. Z badań Anne Kreamer wynika, że 41% respondentek i 9% respondentów płakało w miejscu pracy w okresie ostatnich 12 miesięcy i nie wpłynęło to negatywnie na ich karierę. Anne obala także mit lat 90tych i początku XXIw., że w pracy liczy się tylko wskaźnik wzrostu z inwestycji jako wielkość organizacji. Sheryl Sandberg, COO Facebooka i jedna z najbardziej wpływowych kobiet biznesu naszych czasów, potwierdziła w jednym z wywiadów, jakie udzieliła dla Mint, że płacz w pracy jest naturalnym elementem i uważa, że jest to element budowania relacji. Kolejna osoba, ekspertka w swojej dziedzinie, Peggy Drexler, assistant professor of Psychology at Cornell University, w swoim artykule Do’s and Don’ts at Crying With Coworkers (Za i przeciw płakaniu wśród współpracowników) zgodziła się z Sheryl Sandberg i wskazała, że są sytuację, kiedy płacz ma wpływ na nasz wizerunek. Takimi sytuacjami są spotkania w dużych grupach, spotkania z klientami, na których nie sam fakt, że płacz pojawia się u drugiej osoby jest kompromitujący tę osobę, ale sytuacja powoduje zmieszanie i dyskomfort. Inną kwestią jest stosowanie płaczu jako elementu manipulacji, co ponoć kobiety czynią – choć sama badań na ten temat nie znalazłam.
Kobiety są różnią się od mężczyzn tym, że mają inną budowę. Nasze hormony odgrywają w tym swoją rolę. Prolaktyna jest hormonem, którego poziom bezpośrednio wpływa na „kontrolę płaczu”, bez wdawania się w szczegóły naszej anatomii.
Ponadto emocje są naturalną częścią bycia człowiekiem.
Osobiście jestem zwolenniczką okazywania emocji i nie mam z tym większego problemu. Jeśli komuś to przeszkadza, to jest już sprawa naszych wartości zapewne oraz spójności. Wolę widzieć osobę w pełni jej jestestwa, niż w pełni pozy.
Wspominając osoby, z jakimi się zetknęłam dotychczas, moje myśli wracają do dwóch sytuacji, dwoch zupełnie różnych osob. Jedna emocjonalna, druga pozbawiona ich całkowicie w zbudowanej szczelnie otoczce perfekcjonizmu.
Jedna osoba otrzymała przydomek „zimna ryba” z uwagi na to, że nie okazywała uczyć. Zawsze ten sam ton – czy smutek, czy radość. Zawsze ta sama mina – czy sukces czy porażka. Zawsze perfekcja w prezentacji – czy do niższych rangą pracowników czy najwyższego szczebla zarządzania. Wszystko na najwyższym etapie dopracowane do perfekcji. Jednego brakowało tej osobie – autentyczności. A ta powoduje moim zdaniem, że osoby dają się lubić lub nie. Zaczynają odczuwać, rozróżniać pomiędzy emocjami, jakie wywołują te osoby w nich. Druga osoba, płakała w sytuacji wysokiego stresu. Nadane jej drugie imię to Fontanna (od fontanny płaczu). Już same przydomki tych osób wskazują na to, jakie wywoływały emocje.
Emocje to nic innego, jak gra w kolory. To tak, jakby czytać kolory, widzieć je w pełni i okazałości. Autentyczność, a więc paleta kolorów, powodują, że zaczynamy odczytywać drugą osobę, odbierać przekazy.
emocje w pracy
Sheryl Sandberg, COO Facebooka i jedna z najbardziej wpływowych kobiet biznesu naszych czasów, potwierdziła w jednym z wywiadów, jakie udzieliła dla Mint, że płacz w pracy jest naturalny, samej zdarza się płakać i uważa, że jest to element budowania relacji.